piątek, 8 marca 2013

Rozdział 5. "A więc wróciłeś..."

To najpierw tak... Ktoś kto "niby" jest uśmiercony u mnie ożywa i nigdy nie umarł, bo kocham tę postać i będzie żyła! Nie ma to jak dobre wytłumaczenie prawda? Dowiecie się podczas lektury.
Teraz czas tłumaczyć się, czemu nie pisałam? To jest kilka powodów... Naruto mi się znudził, brak neta, brak weny i inne czynniki, ale powróciłam. Myślę, że głupio kończyć na czwartym rozdziale... To taka motywacja xD


Rozdział 5.

-Co ty tu robisz... Itachi? -spytałem oschle starszego brata.
-Wróciłem do wioski. Zostałem zaakceptowany przez Hokage... I jestem w domu. -powiedział. Faktycznie. Nie miał na sobie stroju Aktasuki, ale to niczego nie dowodzi. -Zdegradowali mnie na stopień Chunina, ale jestem. -powiedział mój brat.
-To niczego nie dowodzi. Przyjęli cie niby tak bez niczego? -zakpiłem, ale on zachowywał spokój.
-'Przyjmują' mnie tak już około pół roku. -dodał nikczemnik (xD). -Możesz mi nie wierzyć, ale jesteś na mnie skazany przez tydzień. Tyle będzie trwało znalezienie dla mnie mieszkania.
-Do tego czasu masz ulicę... -mruknąłem pod nosem niezadowolony. Mój brat - przestępca, nagle spada z nieba i mówi: "Wróciłem, bo przeszedłem na dobrą drogę.", to chore! Może jeszcze aureolkę nad głowę i będzie 'ideolo'. Prychnąłem.
-Uspokój się, Sasuke. Tsunade tak rozporządziła i tak ma być. Do tego czasu, może naprawią się nasze więzi rodzinne, huh? Co ty na to? -spytał.
-Tydzień i wynoś się stąd. -powiedziałem groźnie i poszedłem na górę do swojego pokoju. Walnąłem się na łóżko. Co to ma być do ciężkiej cholery?! Od kiedy Tsunade, może mówić z kim mam mieszkać, a z kim nie?! Niech sama przygarnie tego przestępce i życiowego nieudacznika. Mam to gdzieś, ale niech się wynosi z mojej samotni.

~.~

Mokłam tak i mokłam, gdy postanowiłam wrócić do domu sama bez mojego 'ukochanego' kuzyna. Kiedy po niedługim błądzeniu doszłam do domu zobaczyłam Neji'ego. Okazało się, że o mnie zapomniał. Wściekła ruszyłam do swojego pokoju. Nie dość, że wmieszałam się w jakiś durny zakład to jeszcze jestem cała mokra i...
-A psik! -kichnęłam. I... Chora! Wzięłam suche ubrania i poszłam się umyć i przyodziać w nie. Aby o niczym nie myśleć schowałam się cała, aż po sam czubek głowy pod kołdrę. Po chwili oddałam się w objęcia Morfeusza.

~.~

Gdy już położyłem się do łóżka całą noc się kotłowałem i nie mogłem zasnąć. Rano nie dość, że wkurzony i zmęczony to jeszcze z perspektywą zobaczenia Itachi'ego, nie chciało mi się wstawać. Zszedłem na dół ku mej uciesze nie było go w domu, lecz byłem zbyt zmęczony, by mój humor choć minimalnie się polepszył. Zaparzyłem sobie kawy. Nagle usłyszałem delikatne, choć zdecydowane pukanie do drzwi. Otworzyłem je, na przeciwko mnie stała Hinata, jeszcze przed chwilą z wielkim uśmiechem teraz z zaskoczeniem na twarzy przyglądała mi się. No, tak... Muszę wyglądać jak wrak człowieka.
-Czego tu szukasz? -spytałem oschle dziewczyny i jakby zbiłem ją z tropu. Jej mina przybrała wyraz zdecydowania.
-Ogarnij się, spotykamy się pod bramą za 10 minut. -powiedziała, myślałem, że zaraz zacznie krzyczeć, odwróciła się na pięcie, co oznaczało, że nie przyjmuje sprzeciwu.
-Nie chce mi się... -mruknąłem i zacząłem zamykać drzwi lecz ona w ułamku sekundy je zatrzymała.
-Zrób to. -dodała spokojnie. Okeeej... Zaczynam się jej bać. Westchnąłem co oznaczało, że się poddaje, a ciemnowłosa się rozpromieniła i poszła w jakimś kierunku. Zamknąłem drzwi i wszedłem do domu. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się w przypadkowy strój, dopiłem kawę i wyszedłem z domu. Nie chciało mi się iść do niej jak cholera, ale pewnie gdybym się sprzeciwił, zabiłaby mnie wzrokiem.


Mam nadzieję, że może być. Postaram się już nie zrobić ponad miesięcznej przerwy w pisaniu. Dziękuje i pozdrawiam.