poniedziałek, 24 grudnia 2012

Rozdział 2. "Pierwsze... Wspomnienie?" + bonus świąteczny

Drodzy czytelnicy z powodu dzisiejszego pięknego święta życzę wam zdrowia, uśmiechu, radości, znalezienia swojej drugiej połówki z którą można spędzić święta i wszystkiego NAJLEPSZEGO!

Kolejny krótki rozdział! Nie ważne, że krótki, ale ważne, że już dotarł! Dam jako wycinkę z ostatnich zdarzeń kawałek prologu:

     Kiedy spojrzałam na chłopaka po moim ciele przeszły dreszcze zobaczyłam jak żywe przed sobą dwa czarne płaszcze z czerwonymi chmurami. Nie wiem co to oznaczało. To... Co teraz odczuwam... To ci ludzie musieli wprowadzić w moje życie ten zamęt!

------------------------------

     Zrobiłam się bardziej milcząca i nie wykorzystywałam portfela chłopaka. Chyba był zadowolony z tego powodu. Uśmiechnęłam się lekko do siebie samej. To był... Dość słaby uśmiech. Spojrzał na mnie badawczo.

-Coś sobie przypomniałaś? -zapytał jakby czytał mi w myślach. Może to jakieś nowe jutsu?
-Czarne płaszcze z czerwonymi chmurami. -spojrzał na mnie zaskoczony.
-Akatsuki? -spytał. Nie miałam pojęcia o co pyta. Chyba zrozumiał poprzez moje milczenie.
-Tak w ogóle to jak się nazywamy? -palnęłam. Chyba to śmiesznie brzmiało, bo sam się lekko uśmiechnął rozbawiony.
-Jesteś Hinata, a ja...
-Sasuke! Hinata! -krzyknął... Siódmy cud świata.
-Sasuke. -powiedział zirytowany. -To Naruto Uzumaki. -dodał ciszej. -Udawaj, że go znasz... -dodał. Ale jak?! Nie zamieniłam z nim słowa! No... Może kiedyś.
-Jak po misji? -zapytał blondyn, nie odpowiedziałam, a czekałam na to co powie czarnowłosy.
-No, tak! Nie złożyłem raportu... -powiedział. -Wiedziałem, że o czymś zapomnieliśmy. Idziemy... -złapał mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą.
-Emm.. Ok..? -to było dziwne. Jakby chciał uciec od Naruto, a może chce mnie ratować. Ważne, że nie zadał mi krępujących pytań.. W sensie... Ehh, nie mam pomysłu. Jak tam matka? Nawet nie wiem, czy istnieje. Westchnęłam i pomachałam blondynowi na odchodne. Zaraz jednak do nas wrócił.
-Pójdę z wami! -powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy. Sasuke myślał nad czymś intensywnie.
-Myślę, że to nie będzie najlepszy pomysł... -wyręczyłam kruczowłosego. Blondyn spojrzał na mnie zdziwiony. -Ominie cię cały festyn... -dodałam żywiej.
-A tam jest Sakura... -dodał Sasuke. Spojrzałam na różowo-włosą dziewczynę, którą wskazywał.
-Sakura-chan! Saaakuura-chaan! -przeciągał Naruto machając do niej. Spojrzała na nas z błyskiem w oczach.
-Sasuke-kun! -pisnęła. O mój Boże! Trójkącik! O czym ja myślę. Nagle różowa zawiesiła się na szyi "mego bohatera".
-Jesteście parą? -wypaliłam, a Sasuke spiorunował mnie wzrokiem.
-Sasuke-kun! A więc jesteśmy razem?! -piszczała, a uszy mnie już bolały.
-Naruto-kun... Ona tak zawsze? -spytałam, a on przygnębiony przytaknął. -Lubisz Sakurę-chan, prawda? -spojrzał na mnie badawczo.
-A co jesteś zazdrosna? -zaśmiał się smutno, a ja nie wiedziałam, czy go pocieszyć, czy uderzyć. Odpuściłam jakąkolwiek reakcję. -Taa.. -odpowiedział na moje pytanie. -Może przejdziemy się na ramen? -zaproponował z uśmiechem. Nie rozumiem go. Najpierw jest smutny, a następnie cieszy się jak dziecko.
-Teraz nie... Muszę iść z Sasuke zdać raport dla Hokage. -powiedziałam usprawiedliwiając się.
-Sam pójdzie! -próbował przekonać mnie blondyn.
-Ohh... Pójdziesz z Sakurą... -mruknęłam. Może bym się zgodziła, ale boję się pytań. Zrobił minkę zbitego psiaka. -Ohh.. No, dob... -przerwało mi pociągnięcie za rękę. Oprawcą okazał się sam... Jak on ma na nazwisko? Nie ważne... Sam Sasuke-sama!
-Geez! Sasuke! Umiem sama iść. -mruknęłam poirytowana, a on spojrzał na mnie badawczo i puścił mi rękę. Westchnęłam cicho i spojrzałam na niego. -Co jest? -dopytywałam.
-Zmieniłaś się... -powiedział mi, a ja duużo rozumiem.
-Znaczy? W jakim sensie? -spytałam, ale już nie łaska mi odpowiedzieć. Przyspieszył. Teatralnie uniosłam oczy ku górze i zrównałam się z nim. -Nie to nie... -mruknęłam. W ciszy poszliśmy do biura Hokage. Ciekawiło mnie kto nim jest. Zobaczyłam blondynkę. Jednego faktu nie dało się ominąć. Miała gigantyczny biust!
-Już po misji? -spytała Hokage.
-Tak Tsunade-sama. -powiedział Sasuke. -Wszystko na początku przebiegło pomyślnie, ale kiedy prawie dotarliśmy do celu... -zawahał się. -Hinata zniknęła. -powiedział. Szczerze? Sama byłam zaskoczona, ale Tsunade-sama jeszcze bardziej. -Dalej, nie mogłem jej znaleźć, więc postanowiłem dokończyć misję. Od razu po tym wybrałem się na poszukiwania. Zobaczyłem Hyuuge z... -znowu się zawahał. -...kimś z Akatsuki.

100 lat, 100 lat! Niech wam gwiazdka pomyślności świeci!Emm.. No tak są święta nie urodziny, a więc:Wszystkiego najlepszego z okazji świąt Bożego Narodzenia!
A oto świąteczny BONUS!







Wesołych świąt!

Obrazki nie są wykonane przeze mnie!

niedziela, 16 grudnia 2012

Rozdział 1 "Powrót do przeszłości"

Teraz tak... Przypominam, że ten rozdział to wydarzenia, które działy się przed prologiem ^^
A oto przedstawiam wszystkim:

Rozdział 1.

     Obudziłam się i kilkadziesiąt metrów od siebie usłyszałam odgłosy walki. Postanowiłam uciekać, gdzie pieprz rośnie! Kiedy podniosłam się na nogi poczułam mocne pulsowanie z tyłu głowy i kaszlnęłam krwią. Przykucnęłam i dotknęłam tamtego bolącego miejsca. Spojrzałam na dłoń, która przed chwilą dotykała głowy. Była lekko zakrwawiona. Musieli czymś mnie uderzyć... Ból był nie do zniesienia! Znowu wstałam, otarłam krew z ust i brody, mimo kłucia z tyłu głowy biegłam w przeciwnym kierunku od walki. Odgarnęłam z twarzy granatowy włos. Zauważyłam po swoich ciuchach, że także musiałam brać udział w walce. Ale był jeden problem... Nie pamiętam niczego z okresu przed obudzeniem się... A może tam walczy mój przyjaciel?! Już miałam zawracać, kiedy zwątpiłam. Nawet nie pamiętam swoich technik... Bym tam tylko zawadzała. Znów biegłam w kierunku niewiadomej.
     Po kilku minutach biegu odgłosy walki już całkowicie ucichły. Odetchnęłam, jednak nie przerwałam biegu. To mogłoby być niebezpieczne. Zobaczyłam jakiś most. Już miałam na niego wkroczyć, ale wolałam upewnić się, że jest solidny. Położyłam stopę na pierwszej desce, która jest ponad ziemią i nacisnęłam lekko. Złapałam szybko sznura, który jako jedyny w tym całym moście wyglądał solidnie. Drewno zaskrzypiało nieprzyjemnie. Dołożyłam drugą nogę. Zaraz zwisałam na sznurze - deska pękła. Przygryzłam lekko wargę i podciągnęłam się. Znów stanęłam na ziemi. Deski są zbyt stare na trzymanie mnie. Nikt tędy nie chodził... Widać to na pierwszy rzut oka. No, może w dalekiej przeszłości. Przypomniałam sobie o tamtych. Puściłam się w bieg, ale ktoś mnie zatrzymał. Chłopak... Miał kruczoczarne włosy i tak samo ciemne oczy. Ustawiłam się w pozycji gotowości do walki. Czarnowłosy był zdziwiony moją reakcją na swoją osobę.
-Co ci jest? -spytał głupkowato. Nie odpowiedziałam. Spojrzał na mnie jak na idiotkę. Jego wyraz twarzy nie mówił, że za mną przepadał, ale <chyba> nie chciał nic mi zrobić. Rozluźniłam się i zrezygnowana stanęłam normalnie. Wydawało mi się, że mężczyzna obserwuje każdy mój krok. Czułam się dziwnie skrępowana.
-Czego chcesz? -spytałam zimno, ale w moim głosie było słychać niepewność.
-Nie pamiętasz mnie? -spytał. Co on czyta mi w myślach?! Pokręciłam głową twierdząco, faktycznie... Nie pamiętałam chłopaka. Chyba analizował sytuację w której się aktualnie znajdujemy. -Jesteś w stanie mi zaufać? -spytał. Teraz ja zaczęłam zastanawiać się nad swą decyzją. Nie posiadam pewności, że jest "dobry". W sumie to tyczy się także mojej osoby... W takim razie inaczej. Nie ma alibi, że jest po mojej stronie. -Proszę... -ledwie przeszło mu to przez gardło. Gdyby to nie była, aż tak ważna sytuacja to chyba bym się zaśmiała. Teraz dopiero ujrzałam na jego czole ochraniacz. Instynktownie spojrzałam na swój, który wisiał na mojej szyi. Były takie same.Wyciągnął rękę, a ja zaczęłam tępo patrzyć się raz na jego dłoń, a raz na jego twarz.

Równie krótki... Wiem. Ale teraz piszę, aby rozwinąć się... Może inaczej. Nie chcę siłę pakować akcji w miejsca, gdzie nie mam co wymyślić.

czwartek, 13 grudnia 2012

Prolog

Witajcie ^^
Pociesza mnie myśl, że ktoś może zajrzeć na tego bloga.
Serdecznie zapraszam!
A oto prolog...

     Wyciągnął w moją stronę dłoń i spojrzał na mnie wyczekująco. Nie znałam go, lecz coś mówiło mi, że powinnam mu zaufać. Złapałam rękę chłopaka i spojrzałam mu w oczy. Jego usta podniosły się ku górze tworząc lekki uśmiech. Może to dziwnie zabrzmi, ale pozwoliłam, aby prowadził mnie mężczyzna, którego nawet nie znam z imienia...
     Kiedy tak szłam obok niego byłam pełna obaw i lęku. Nie wiadomo czy faktycznie dobrze, że zaufałam, akurat mu. Jednak jeśli bym nie była wstanie zaufać jemu to nie zaufałabym też innym. Wpakowałabym się w  tak zwane błędne koło. Tak na marginesie, wydaje mi się czy czasem nie nadużywam słowa "zaufanie".
     Znalazłam się w mieście w którym kipiało życiem. To było niesamowite. Nagle coś strzeliło. Żołądek podskoczył mi do gardła, ale zobaczyłam piękne światło na ciemnym niebie. Fajerwerki! Oczy świeciły mi się z zachwytu. Spojrzałam chcąc zobaczyć reakcję chłopaka, ale on był jakiś nieobecny, zamyślony.
-Czy odbywa się tu jakieś święto? -spytałam chodząc z chłopakiem po ulicach wioski.
-Tak jakby.. -odpowiedział spoglądając na mnie.
-Czuje się jakby to było na moją cześć... -powiedziałam z uśmiechem. Zaśmiał się cicho i przyjemnie.
     Dalej szliśmy w milczeniu oglądając różne ciekawe rzeczy na stoiskach. Sprzedawcy pokazywali różnego rodzaju amulety, naszyjniki i kolczyki. Namówiłam chłopaka, aby kupił mi dango. Ohh... Jaki cudowny smak! Delektowałam się każdą z trzech kuleczek.
     Namawiałam towarzysza, aby razem ze mną korzystał z każdej tutaj dostępnej atrakcji. Ganialiśmy z jednego stoiska na drugie. Był chyba zmęczony ciągłym bieganiem za mną. Postanowiłam uspokoić moją żądzę zabawy i tylko oglądać stoiska, zamiast tego, by chłopak płacił za mnie na każdym stoisku. Jeśli nie wspomniałam, to nie miałam przy sobie złamanego grosza.
     Kiedy spojrzałam na chłopaka po moim ciele przeszły dreszcze zobaczyłam jak żywe przed sobą dwa czarne płaszcze z czerwonymi chmurami. Nie wiem co to oznaczało. To... Co teraz odczuwam... To ci ludzie musieli wprowadzić w moje życie ten zamęt!

Aż... Jakiś prolog jest...
Próbowałam zdradzić jak najmniej. Co jest niesamowicie trudne!
Pierwszy rozdział będzie opisywał przeszłość narratorki, a tam wszystko się wyjaśni.

Mam nadzieję, że przypadło wam to wszystko do gustu...

PS.Nie bijcie, że krótko! Tak właśnie miało być!